Impressum / kontakt

Portrety Zofii Małeckiej

Andrzej Lemieszek, Wojciech Sztaba, Tomasz Pawlak

 
Malecka Malecka


Andrzej Lemieszek pisze do "witkacologii":
Oba portrety powstały w maju 1927, może nawet tego samego dnia, różnią się rodzajem typu portretowego. Portret, nad którym chcę się zatrzymać jest typu E, przedstawia, wedle ekspertyzy Anny Żakiewicz z 2005 roku, Zofię Malecką. Identyfikacja oparta jest na portrecie w typie A, wymienionym w Katalogu dzieł malarskich jako portret Zofii Maleckiej1.
Niewątpliwie uroku tej pracy dodają jesienne liście, ale zwróćmy uwagę, że portret wykonany został w maju - czy liście te zostały wprowadzone do kompozycji tylko z powodów estetycznych, czy może z jakiś innych względów?
Pod koniec kwietnia 1927 r została wydana drukiem powieść S.I. Witkiewicza Pożegnanie jesieni, co może tłumaczyć umieszczenie jesiennych liści na portrecie. I jeżeli tak, to praca ta jest pewnego rodzaju ilustracją do powieści, a przy jej wydaniu współczesnym mogłaby stanowić jej okładkę. Może właśnie zbieżność imion, portretowanej kobiety i postaci z powieści, natchnęła Witkacego do takiego kształtu kompozycji?
Jest jeszcze jeden element, który mnie niepokoi na tym portrecie: broszka w kształcie kwiatu, ale o czarnych płatkach i czerwonym środku, umieszczona w górnej części klatki piersiowej po lewej stronie portretowanej kobiety, dysonans w stosunku do całej kompozycji; zastanawia, że nie ma jej na portrecie typu A.

I tu można się doszukać odniesienia do samobójczej śmierci Zofii z powieści Pożegnanie jesieni. Zofia popełnia samobójstwo poprzez strzał z rewolweru w lewą pierś.  Czy ta broszka nie jest pewnego rodzajem stygmatem? Czy malując portret Zofii Maleckiej, nie myślał o swojej narzeczonej Jadwidze Janczewskiej, która popełniła samobójstwo, tak jak bohaterka powieści? Ponadto Zofia Osłabędzka z powieści była w ciąży i nie jest wykluczone, że Jadwiga również.

Janczewska

 A jeżeli rzeczywiście malując ten portret miał przed oczami także Jadwigę, czy nie jest możliwe, że świadomie wyeksponował pewne cechy jej wyglądu? Porównując zdjęcia Jadwigi Janczewskiej z kobietą z portretu widać fizyczne podobieństwo. W końcu portret ten jest namalowany w typie E, czyli dowolnej interpretacji psychologicznej.
Z listów Witkacego do żony z maja 1927 (pierwszy z 6 maja) wynika, że jego stan psychiczny w tym czasie był zły, spowodowany dużymi problemami finansowymi i oznakami beznamiętnej obojętności żony (był, jak pisze w liście z 14.V.1927 piekielnie nieszczęśliwy). W listach Witkacego do żony z tego okresu nie ma jednak żadnej informacji o namalowanych dwóch portretach Zofii Maleckiej.
Czy właśnie taka interpretacja portretu Zofii Maleckiej kryje się pod jej tajemniczym uśmiechem, który tak dobrze jest nam znany z obrazu Leonarda da Vinci?
Ponadto nie dotarłem do żadnych materiałów, z których by wynikało, kim była pani Zofia z portretu. A może nie było żadnej pani Zofii Maleckiej i są to portrety Jadwigi Janczewskiej?

grudzień 2015

1 Jedynym źródłem świadczącym, że portretowaną kobietą była Zofia Malecka, jest informacja w katalogu: Stanisław Ignacy Witkiewicz 1885-1939. Katalog dzieł malarskich. Opracowała Irena Jakimowicz przy współpracy Anny Żakiewicz, Warszawa 1990, poz. nr 704. Portret, dawniej w zbiorach Wojciecha Fibaka, został sprzedany na aukcji Polswiss Art w 2008 roku.

Z ekspertyzy Anny Żakiewicz wynika, że prawdopodobnie Zofia Malecka należała do kręgu rodziny lub przyjaciół Henryki i Marcelego Staroniewiczów. W maju 1927 Witkacy i m.in. Marceli Staroniewicz odbyli wycieczki w góry.


Andrzej Lemieszek:
Ciąg dalszy odkrywania historii tajemniczej postaci z portretu S.I. Witkiewicza.
Dzięki trafnie postawionej "diagnozie" przez pana Tomasza Pawlaka, wiemy kim jest osoba sportretowana przez Witkacego. Idąc dalej tym śladem nawiązałem kontakt z panią profesor Beatą Dorosz (Pracownia Dokumentacji Literatury Współczesnej Instytut Badań Literackich PAN), która skierowała moje poszukiwania do Instytutu J. Piłsudskiego w Nowym Yorku. I to tam dzięki uprzejmości Pani dyrektor Iwony Kargi i Pani Jolanty Szczepkowskiej został udostępniony mi maszynopis zebrany i ułożony chronologicznie przez gen. Wincentego Kowalskiego (trzeciego męża Pani Zofii) zatytułowany „Materiały do życiorysu lub opowieści o sylwetce śp. Zofii Kowalskiej – III voto, Rajchmanowej – II voto, Bagniewskiej – I voto, z domu Małeckiej, z rodziców: Antoniego i Zofii, ur.8.10.1904 r. w Warszawie, zm. 18.2.1978 r. w Miami Beach, Floryda.” (czytaj dalej...)
sierpień 2016

Andrzej Lemieszek, Podsumowanie (2018)

Wojciech Sztaba:
Sugestia, łącząca dwa portrety z maja 1927 z osobą Jadwigi Janczewskiej, raz wypowiedziana, nadaje tym obrazom pewne napięcie kierunkowe, dramatyczność, choćby tylko przez chwilę odczuwaną. Ale tak to jest z odbiorem sztuki – należy do niego także nastawienie, którego rolę sam Witkacy często podkreślał.
Nie dowiemy się, co myślał rysując te portrety, nie znamy głosu ani sposobu zachowania się modelki, która mogła przypomnieć mu narzeczoną. Widzimy tylko ten wyjątkowy portret, czy raczej dwa, uzupełniające się portrety, będące już swego rodzaju zapisem, może kryptogramem. Pierwszy, w typie A, przedstawiający Zofię Małecką (zob. tekst Tomasza Pawlaka), i drugi, przedstawiający tę samą osobę w typie E, bardzo od tamtego różny, o którym słusznie pisze Anna Żakiewicz: dzięki urodzie modelki i niezwykłemu jej ujęciu - "w liściach", należy do najbardziej interesujących dzieł artysty.
Nie ma dowodu, że portret w typie A był pierwszy, ale kolejność wydaje się oczywista – pierwszy, gładki, podpisany Ignacy Witkiewicz, przedstawia z dystansem rysy modelki. W drugim, w typie E, model został już rozpoznany, pewna intymność wyraża się w swobodniejszej, szybkiej kresce. Brak oficjalności wyraża także sygnatura, ukryta w górnym rogu (zapewne, żeby nie naruszać kompozycji u dołu dodatkowym elementem) – nie Ignacy Witkiewicz, ale Witkacy,
W porównaniu z pierwszym, przedstawiającym modelkę en face, portret drugi ujmuje jej twarz w trzy-czwarte, jest w nim skrótowość, szybkość wykonania, szczególnie w partii liści. Mimo braku deformacji, przerysowania, portret zajmuje wyjątkową pozycję pośród innych prac Firmy, dzięki inscenizacji, „dziwności” – dzięki, jak pisze Żakiewicz, niezwykłemu ujęciu w liściach. Czy to liście, czy może kwiaty? Coś jak poinsecja, gwiazda betlejemska, z liśćmi-kwiatami, kwitnąca o każdej porze roku? A może to roślina fantastyczna, wspomnienie tropikalnej podróży w 1914 roku? Duże, czerwone kwiaty z zielonymi liśćmi natrętnie konkurują z delikatnie modelowaną twarzą, wręcz dominują w kompozycji. Kobieta przedstawiona jest nie tyle pośród kwiatów-liści, ale za nimi, albo – pod nimi, zostały dodane na końcu, już po wykonaniu portretu, zamknęły go, otoczyły, rzucone szybkimi kreskami na portret. Witkacemu nie chodziło o nadanie obrazowi głębi przez tzw. repoussoir, czyli formę umieszczoną na pierwszym planie (często jest to gałąź w pejzażu).  Stworzył inny efekt - odrębnych i jako takich odczuwanych planów: kwiaty jako pierwszy plan nałożone są na drugi plan z twarzą.
Oczywiście znaczenie tej formalnej strategii, jej dramaturgia, może dodać nowe impulsy interpretacji, wzmocnić początkową sugestię: czarny kwiat z czerwonym środkiem znajdzie w niej swoje miejsce. A wtedy określenie dla typu E - dowolna interpretacja psychologiczna, według intuicji firmy – dotyczyłoby bardziej psychogramu artysty, niż modelki.

grudzień 2015

Appendix

Dla wiedeńskiego czasopisma "Ver Sacrum" (święta wiosna) narysował Alfred Roller (1864-1935), austriacki scenograf, malarz i grafik, kompozycję z dwoma twarzami i opadającymi, jesiennymi liśćmi na pierwszym planie.

"Ver sacrum", Mittheilungen der Vereinigung Bildender Künstler Österreichs, Wien, 1901, nr 21

Roller
Für V. S. gez. von A. Roller
 
 

Tomasz Pawlak: Kim mogła być Zofia Malecka
Andrzej Lemieszek pisze: „[…] nie dotarłem do żadnych materiałów, z których by wynikało, kim była pani Zofia z portretu. A może nie było żadnej pani Zofii Maleckiej i są to portrety Jadwigi Janczewskiej?” Wydaje się, że jest kilka poszlak wskazujących na istnienie modelki o takim nazwisku.
Pierwszą jest informacja z Katalogu dzieł malarskich Witkacego o portrecie Maleckiej, w typie A (KDM, I 704), zakupionym przez mieszkającego wówczas w USA Wojciecha Fibaka z Galerii Michała Legutko. Galeria mieściła się w Nowym Jorku. Śladów należy zatem szukać w USA.Kolejną poszlaką jest korespondencja Juliana Tuwima. Otóż Zofia Małecka, z domu Jaczewska (zm. 1946), jest wymieniona w liście Tuwima do Antoniego Słonimskiego z Porto w Portugalii, podczas peregrynacji, które zakończyły się – jak wiadomo – dopiero w USA:
„Mieszkamy razem z Rajchmanową, Małecką i Landsbergami” – list z 4 lipca 19401.Przyjąć można z pewną dozą prawdopodobieństwa, że Małecka (taka pisownia, ale w USA łatwo można zgubić polskie czcionki w nazwiskach) wraz z córką, Zofią Rajchmanową, dotarła do USA – podobnie jak Tuwim.
O tym, że Zofia z Małeckich Rajchmanowa mieszkała po wojnie w Nowym Jorku wiadomo z artykułu Beaty Dorosz o nowojorskich latach Jana Lechonia. Zofia Rajchmanowa była jedną z osób, które do końca towarzyszyły Lechoniowi. Podaje też w przypisie więcej informacji o Rajchmanowej: „Zofia Rajchmanowa, z domu Małecka, primo voto Bagniewska2, żona Henryka Floyar-Rajchmana (1893–1951), polityka obozu piłsudczykowskiego; po śmierci męża wieloletnia partnerka życia gen. Wincentego Kowalskiego. To w mieszkaniu jej i gen. Kowalskiego Lechoń przebywał w ostatnich dniach”3.
Więcej o Zofii Rajchmanowej pisze ta sama autorka w książce Nowojorski pasjans. Polski Instytut Naukowy w Ameryce. Jan Lechoń. Kazimierz Wierzyński:
„Zofia Rajchmanowa (z Małeckich, primo voto Bagniewska, tertio voto Kowalska; 1904–1978), wówczas [1941 r. – TP] żona Henryka Floyar-Rajchmana (1893–1951), legionisty, majora dyplomowanego Wojska Polskiego, w 1934–1935 sanacyjnego ministra przemysłu i handlu, na emigracji działacza niepodległościowego, m.in. współzałożyciela Instytutu J. Piłsudskiego w Nowym Jorku. Później wyszła za mąż za Wincentego Kowalskiego (1892–1984), generała Wojska Polskiego, w 1940–1945 przebywającego w niewoli niemieckiej, po wojnie działacza niepodległościowego w Nowym Jorku, m.in. w 1956–1963 dyrektora Instytutu J. Piłsudskiego”4.
Mamy zatem informacje o osobie z kręgu Tuwima, Słonimskiego, Lechonia, Wierzyńskiego – a zatem niezbyt daleko od samego Witkacego (choć, jak wiadomo, od Skamandrytów wtedy raczej stronił), która mieszkała po wojnie w Nowym Jorku.Biorąc pod uwagę powyższe, można przyjąć hipotezę, że Witkacy namalował portret Zofii Małeckiej, primo voto Bagniewskiej, późniejszej żony Floyar-Rajchmana i Kowalskiego. A jej portret, być może wzięty ze sobą w emigracyjną peregrynację, mógł zostać sprzedany w 1982 roku w Nowym Jorku (cztery lata po śmierci samej modelki). Potwierdzałby to fragment książki o malarstwie polskim w USA, w którym Stanisław Jordanowski pisze o dziełach S.I. Witkiewicza: „W zbiorach prywatnych w Ameryce jest kilkanaście jego kompozycji fantastycznych i portretów; w Greenwich, Conn. są trzy pastelowe portrety, w tym Zofii Bagniewskiej, z domu Małeckiej (1927)”5.
Zatem portret Zofii Bagniewskiej, z domu Małeckiej – z pewnością nie Jadwigi Janczewskiej.
Tomasz Pawlak

PS Gwoli ścisłości warto dodać, że Alfons Filar wśród Polaków wymordowanych przez Niemców w Makowie Podhalańskim w pierwszych latach wojny wymienił niejaką Zofię Malecką6. Jednak to tylko mylny ślad...

grudzień 2015