Impressum / kontakt

Tomasz Pawlak

Stanisław Rondomański i jego żona Albina.
Szkic biograficzny z zaginionym (?) portretem w tle

wersja PDF

Rondomanski

Stanisław Rondomański,
fot. z: Katyń. Księga Cmentarna Polskiego Cmentarza Wojennego.

W lipcu 1931 roku Witkacy przyjechał do Zakopanego, w którym od dłuższego czasu chorowała jego matka. Zdrowie dokuczało także jemu: „Najdroższa Nineczko: Czuję się b. osłabionym, nigdy nic podobnego nie miałem. Wypiłem dziś piwa – jutro koniec. A może ja mam cukrzycę? Z Matką jest w ogóle niedobrze”1. Następnego dnia donosił żonie: „Na razie nic. Ale stan osłabienia trochę mija i umysł zaczyna się nieznacznie przecierać. Ale po co?”2. Kilka dni później okazało się, że miał okazję skonsultować swój stan zdrowia z lekarzem:
„Jest trochę lepiej, ale nie b[ardzo]. Na dobitkę dr Rondomański stwierdził, że ten ból w ręce to zapalenie torebki mięśniowej – b. przykra rzecz. Dziś pójdę z tym do Nowotnego. […] Rond[omańskiego] zrob[iłem] za 50”3. Konsultacja lekarska szybko przeszła w seanse portretowe, skoro jeszcze tego samego dnia, choć w innym liście Witkiewicz pisze: „Mam dwa obst[alunki]: państwo Rondomańscy, ona = 100 zrob[iłem], on = 50 (za ½ godziny)”4.
Kim byli Rondomańscy? W przypadku doktora Rondomańskiego nie było trudności w ustaleniu, niestety m.in. dlatego, że zginął zamordowany w Katyniu.
Stanisław Rondomański (1897–1940) był lekarzem wojskowym, służącym w Korpusie Ochrony Pogranicza i pracującym w Wilnie m.in. w Szpitalu Okręgowym5. Skąd znajomość z Witkacym? Odpowiedzi na to pytanie należy szukać w szczegółowych informacjach biograficznych Rondomańskiego i w portretach jego żony, Albiny Rondomańskiej, które zachowały się w zbiorach Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku. Przedstawmy jednak bliżej protagonistów tego szkicu biograficznego z portretem w tle.

Stanisław Rondomański, syn Wincentego i Marianny z Buterlewiczów, urodził się w 22 września 1897 roku w majątku Awiżenie na Litwie (kilka kilometrów na północny wschód od Wilna). Po ukończeniu nauki w gimnazjum wileńskim (wstąpił wtedy do tajnego skautingu, po wojnie nadal był związany z harcerstwem) rozpoczął studia medyczne w Rostowie nad Donem, ale ze względu na I wojnę światową ukończył je dopiero w 1925 roku na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego. W wojsku polskim znalazł się w 1919 roku, pracował w Szpitalu Ujazdowskim. Był także asystentem łącznikowym Zakładu Higieny Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie6. Jako lekarz wojskowy pracował m.in. w 6 Pułku Piechoty Legionów, w batalionie Korpusu Ochrony Pogranicza „Święciany”, w 5 Pułku Piechoty Legionów, a od 1938 roku w Centrum Wyszkolenia Sanitarnego w Warszawie. Mianowany kapitanem w 1930 roku, majorem w 1937, pośmiertnie (w 2007 roku – jako ofiara zbrodni katyńskiej) awansowany do stopnia podpułkownika. W 1939 roku wziął udział w wojnie obronnej i dostał się do niewoli sowieckiej. Został zamordowany w Katyniu.

Warto w tym miejscu wspomnieć, że nazwisko Rondomański przed wojną kojarzyło się przede wszystkim z innym oficerem – również służącym w KOP, Stefanem Rondomańskim (1897–1928). Ten oficer piechoty, uczestnik I wojny światowej w szeregach armii carskiej (od 1915 roku), następnie w korpusie polskim gen. Dowbora-Muśnickiego, po rozwiązaniu tej jednostki powrócił do kraju. Został referentem samorządowym przy starostwie trockim, ale gdy w 1920 roku armia bolszewickiej Rosji zbliżała się do Polski, wstąpił w szeregi wojska i pozostał w nim – już jako oficer zawodowy. Cała przedwojenna prasa polska dowiedziała się o nim we wrześniu 1925 roku – gdy powrócił po dwóch miesiącach z niewoli… sowieckiej. W lipcu tego roku został podstępnie zatrzymany w pasie neutralnym granicy polsko-sowieckiej niedaleko Mołodeczna, porwany i więziony (najpierw w Mińsku, potem na osławionej przez NKWD – Łubiance) pod zarzutem szpiegostwa i wielokrotnego nielegalnego przekraczania granicy. Po długim i ciężkim – jak sam wspominał – uwięzieniu, podjęciu głodówki na znak protestu, powrócił do kraju dzięki tzw. umowie jampolskiej (z sierpnia 1925), na mocy której obie strony miały powoływać mieszane (czyli polsko-sowieckie) komisje ds. zatargów granicznych. Stefan Rondomański swój pobyt w niewoli omawiał ze szczegółami z prasą, która rozpisywała się o jego bohaterstwie, o podstępnych i okrutnych metodach śledczych, o pracownikach GPU, którzy go przesłuchiwali7. W 1928 roku Stefan Rondomański zmarł – jak podano w prasie, w wyniku chorób, których nabawił się w bolszewickim więzieniu8.
Nie wiadomo, czy Stefan Rondomański był bratem Stanisława – nigdzie nie natrafiłem na taką wzmiankę, nie wspomina o tym także córka Stanisława, Maria9. Jednak jest to o tyle historia interesująca (i mało opisana w dostępnej literaturze10), że postanowiłem ją przywołać, zwłaszcza że nie jest wykluczone pokrewieństwo Stanisława ze Stefanem.

Nie ma natomiast żadnej wątpliwości, że Stanisław Rondomański miał rodzonego brata. I to brata, z którym zerwał oficjalnie stosunki po śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego w maju 1935 roku. Andrzej Rondomański (tudzież Andrius Rondomanskis) był Polakiem rodem z Litwy, ale Litwinem z wyboru. Gdy wraz z innymi działaczami litewskimi na początku lat 1920. został z Wilna deportowany do Kowna (ówczesnej stolicy Litwy) pod zarzutem dywersji, postanowił zmienić nazwisko na litewskie – Randomanis. Był jednym ze współzałożycieli Związku Wyzwolenia Wilna (ZWW), którego celem było odzyskanie stolicy – Wilna – dla Litwy11. ZWW działało dość sprawnie, Rondomanskis wykorzystywał zaś swoją doskonałą polszczyznę oraz dziennikarskie doświadczenie i prowadził agitację skierowaną do polskojęzycznych obywateli Litwy, z czasem zaś także do „spolonizowanych” Litwinów w „okupowanej” Litwie. Od 1930 roku Rondomanskis miał swoją własną audycję radiową nadawaną z Kowna, w której wdawał się w polemiki z polskimi oponentami, nie stroniąc od złośliwości i ostrej propagandy. Z tego też powodu doszło do publicznego wyrzeczenia się brata przez Stanisława Rondomańskiego. Po śmierci i pogrzebie Józefa Piłsudskiego (przypomnijmy – pogrzeb odbył się na Wawelu, ale zwłoki Marszałka spoczęły tam bez serca, które znalazło się w Wilnie, oraz bez mózgu, który został oddany do badań naukowych12) Randomanis na antenie radia skomentował ten tragiczny moment dla narodu polskiego takim oto żartem: „Na Wawelu Sobieski pyta Piłsudskiego: co waszeć taki rozbisurmaniony, bez serca i bez mózgu do nas przychodzisz”13. Nie dziwi, że w ślad za tą złośliwą ironią na falach eteru poszła fala oburzenia z Polski – składano oficjalne protesty. Zapewne także na fali tego oburzenia Stanisław Rondomański złożył w Polskiej Agencji Telegraficznej list otwarty, który został opublikowany na łamach wielu czasopism, był także czytany w radiu. „Gazeta Polska” donosiła już na drugiej stronie w notce zatytułowanej: Dr Stanisław Rondomański potępia antypolskie wystąpienia swego brata w radio kowieńskim. „Dr Stanisław Rondomański, kapitan, lekarz armii polskiej, zamieszkały w Nowoświęcianach, nadesłał agencji PAT następujące oświadczenie: W związku ze stałemi nietaktownemi i wrogiemi w stosunku do Państwa Polskiego i jego obywateli publicznemi napaściami p. Andrzeja Rondomańskiego w radjo kowieńskiem, a zwłaszcza ostatnio w tak ciężkich i tragicznych chwilach dla całego narodu polskiego po zgonie wszystkim nam drogiego Pierwszego Marszałka Polski – ja, brat Andrzeja Rondomańskiego, głęboko dotknięty w swych najświętszych uczuciach narodowych, publicznie potępiam nieobliczalne jego wystąpienia i zrywam z nim wszelkie stosunki rodzinne14.
*
Zostawmy jednak rodzinne tragedie i wróćmy do znajomości Rondomańskich z Witkacym.
W tym samym co Rondomański roku, tj. 1919, do wojska polskiego wstąpił późniejszy przyjaciel Witkacego, także lekarz wojskowy, Teodor Białynicki-Birula. Obaj lekarze pochodzili z Kresów, być może poznali się w rosyjskich formacjach wojskowych, a potem wspólnie wstąpili do armii polskiej. Musieli się znać, i to dobrze, skoro zachował się wspólny portret Heleny Białynickiej-Biruli, żony Teodora, i Albiny Rondomańskiej, żony Stanisława, który Witkacy wykonał w nocy z 21 na 22 lutego 1931 roku15.

Rodomanska

Niestety, nie zachowały się listy Witkacego do żony z pierwszych czterech miesięcy 1931 roku – nie mamy zatem relacji z seansu z Rondomańską. W zbiorach słupskich oprócz wspólnego, rzadkiego, portretu Rondomańskiej i Białynickiej-Biruli, znajdują się jeszcze dwa portrety Rondomańskiej – datowane na 21 i noc z 21 na 22 lutego 1931 roku16 (fotografie poniżej). O tym, że Witkacy rysował wtedy w Zakopanem, świadczy zachowany list do Marii i Edmunda Strążyskich z 20 lutego: „Rysuję (nawet nieźle) na NP”17. Wszystkie te portrety zostały zakupione przez muzeum w Słupsku w 1965 roku i pochodziły ze zbiorów rodziny Białynickich-Birulów – to jeszcze jeden argument za tym, że właśnie za pośrednictwem tej rodziny Witkacy poznał Rondomańskich, ponieważ rysunki i portrety wykonane podczas spotkań towarzyskich (tzw. przez Witkiewicza „orgii”) stawały się własnością gospodarzy18

Rodomanska Rodomanska


Kim była Albina Rondomańska? Jakie były jej losy? Do tej pory niewiele o niej było wiadomo – poza informacją, że była żoną zamordowanego w Katyniu oficera i osobą portretowaną przez Witkacego. Dzięki opracowaniu wspomnień Mai Krassowskiej19, dla której Albina Rondomańska była bliską osobą, zwaną ciocią Labiną, można przybliżyć ją czytelnikom zainteresowanym biograficznymi losami klientów Firmy Portretowej „S.I. Witkiewicz” i portretowanych przez Witkacego osób, należących do kręgu znajomych i przyjaciół tego artysty. To kolejny życiorys składający się na obraz przedwojennej polskiej inteligencji, z jej tragicznym losem po wybuchu II wojny.

Albina Rondomańska (1885–1978) urodziła się 24 września 1885 roku w rodzinie Pekszów20. W latach wojny polsko-bolszewickiej redagowała pismo przyfrontowe. W II RP działała w organizacjach harcerskich i kobiecych. Harcerzem był także Stanisław Rondomański – czyżby w służbie harcerskiej się poznali? Albina Rondomańska po 1939 roku działa w konspiracji, w Armii Krajowej nosiła pseudonimy „Sabina” i „Alba”, pracowała w Radzie Głównej Opiekuńczej. W czasie powstania warszawskiego wraz ze starszą córką, Marią (ps. „Maryla”, ur. 1924 r. w Wilnie, po wojnie osiadłą w Belgii) była w szpitalu polowym w Al. Ujazdowskich 37. Po upadku powstania znalazła się w stalagach Altengrabow i Oberlangen. Po 18 kwietnia 1945 roku służyła w I Dywizji Pancernej gen. St. Maczka, której żołnierze wcześniej wyzwolili ten obóz. Rondomańska pozostała na emigracji, osiadła w Anglii i dzieliła trudny los żołnierzy-emigrantów. W 1976 roku została odznaczona Krzyżem Zasługi za pracę w harcerstwie. Zmarła 14 września 1978 roku w Londynie. Ze Stanisławem Rondomańskim miała jeszcze córkę Halinę (ur. 1929 r. w Wilnie), która została w kraju (wyszła za mąż za inżyniera Józefa Lenartowicza, z którym ma dwóch synów). Ukończyła SGGW i pracowała jako architekt krajobrazu w miejskim biurze urbanistycznym.
*
Właściwie na tym ta biograficzna opowieść by się skończyła, gdyby nie jedno zdjęcie rodzinne opublikowane we wspomnieniach Krassowskiej. Zdjęcie zostało zrobione w domu Rondomańskich w Warszawie (dokąd przenieśli się z Wilna w 1938 roku) w 1941 roku21. Na zdjęciu widoczna jest rodzina Rondomańskich (bez Stanisława oczywiście) i ich bliscy. Jednak najciekawszy z punktu widzenia witkacologicznego nie jest jedynie wizerunek Albiny Rondomańskiej, ale przede wszystkim widniejący za jej plecami na ścianie mieszkania portret Stanisława! Z pewnością jest to portret rysowany przez Witkacego, prawdopodobnie ten z lipca 1931 roku – za 50 złotych. Do tej pory uważany za zaginiony (KDM, II 494), portret ten może być obecnie odnotowany w nowej edycji Katalogu dzieł malarskich Witkiewicza (bardzo potrzebna jest to edycja!) jako znany z fotografii (kto wie, może jednak uratował się z pożogi wojennej?). Obok tego portretu widnieje inny portret (niestety widoczny tylko do połowy) rysowany ręką Witkacego, prawdopodobnie Albiny Rondomańskiej (nie jest to żaden z tych, które znajdują się w Słupsku, więc zapewne to ten, który jest własnością prywatną).

Niestety, mimo moich usilnych próśb, właściciele praw do zdjęcia rodzinnego, rodzina Lenartowiczów, nie wydali zgody na zamieszczenie go w niniejszej publikacji22. Pozostaje ze smutkiem odesłać zainteresowanych do książki.

Tomasz Pawlak
Warszawa, 19 marca 2016